Można sobie tylko wyobrazić, z jaką siłą woda w tym miejscu spada i co się może stać, gdy kajak z ludźmi spadnie z tego betonowego progu. Obraca kajakiem i ludźmi jak w pralce podczas wirowania
– wyjaśnił.
Przed przeszkodą stoi znak żeglugowy – czerwono-biało-czerwony – informujący, że za nim jest zakaz pływania, dlatego po lewej stronie rzeki są łapacze, czyli drewniane konstrukcje służące do tego, by kajakarz wysiadł na brzeg i przeniósł kajak lądem.
Gdy organizuję jako przewodnik kajakowy spływy, to moim obowiązkiem jest poinstruować uczestników spływu o wszelkich przeszkodach na trasie. Przewodnik płynie także przed kajakarzami jako pierwszy i w czasie spływu instruuje o dalszej trasie. Wypożyczalnie natomiast czasami nie informują o trasie, przekazują jedynie kajak turyście. Kajakarze muszą mieć kapoki w kajaku, ale nie mają obowiązku na wodzie zakładania kapoka
– podkreślił.
Rzepkowski przypomniał, że w tym samym miejscu na Łynie zdarzyło się już kilka wypadków.
Znam podobny przypadek, że kajakarz spadł z wodospadu. Tylko dzięki swoim umiejętnościom i doświadczeniu zdołał wydostać się z wiru wody. Skończyło się dla niego złamaniem nogi. Inny mężczyzna chciał wyciągnąć piłkę, która wpadła w tym miejscu do wody. Nie przewidując jednak siły wody, zaczął się topić, stracił przytomności i trafił do szpitala
– opowiedział przewodnik.
Nie chcę zniechęcać kajakarzy. Szlak generalnie jest bezpieczny, ale należy zapoznać się z trasą przed rozpoczęciem spływu i patrzeć na znaki
– zaapelował Milan Rzepkowski.