Strona główna Radio Elbląg
Posłuchaj
Pogoda
Elbląg
DZIŚ: 2 °C pogoda dziś
JUTRO: 10 °C pogoda jutro
POSŁUCHAJ

Złote życie po węgiersku

Budapest – stolica Węgier. Fot, pixabay

Węgry były moją pierwszą popkulturową miłością, dopiero później pojawiła się Jugosławia, która władała moim sercem i duszą przez wiele lat. Ostatnio jestem mniej zafascynowany Węgrami ale to już zupełnie inna historia i inna opowieść.

Chętnie oglądam węgierskie filmy fabularne i seriale telewizyjne, najlepiej kryminalne. Czasem słucham węgierskiej muzyki rockowej, jednak już bez takiego entuzjazmu jak za czasów: Omegi, Locomotiv GT czy Bergendy, chyba najbardziej lubiłem Skorpio. Gdy mówię, piszę o kinie, telewizji, prawie zawsze najpierw myślę o tym co tam wykombinowali Amerykanie i Anglicy a dopiero później zastanawiam się nad resztą świata. Ostatnio poszukuję czegoś innego niż amerykańskie. Szukam naszych produkcji, europejskich, tego co zrealizowano w okolicy: w Czechach, Chorwacji, na Węgrzech czy Rumunii.

Oczywiście oglądam amerykańskie i angielskie filmy ale jestem już zmęczony a często znużony Ameryką i tym co tam się dzieje, Anglicy jeszcze mnie zaskakują – głównie Brexitem. Dlatego drodzy Państwo z pewną wewnętrznie zakodowaną ciekawością i sympatią zapisaną jeszcze w czasach licealnych (wielką rolę odegrał tu Instytut Węgierski w Warszawie) podszedłem do madziarskiego serialu telewizyjnego opatrzonego tytułem „Złote życie”, aktualnie dostępne są trzy sezony „Aranyelet” to węgierski tytuł produkcji. Właśnie zakończyłem oglądanie i jest całkiem znośnie, serial ma bardzo dobre tempo, aktorzy nieograni, absolutnie ich nie znam, oglądamy dzisiejsze Węgry, tematy społeczno – polityczne pojawiają się co jakiś czas, węgierscy gangsterzy są równie groźni jak nasi. Budapeszt jest jak zawsze piękny, ludzie mają podobne problemy do naszych: pułapka zadłużenia, wyjazdy gdzieś tam za pracą, konsumpcyjny styl życia.

Węgrzy mają kłopoty z mniejszościami i sąsiadami, chyba z migrantami – bałkański szlak, czyli różnimy się, nie tylko językowo. Dobre filmidło społeczno – obyczajowe, taki dramat rodzinno – gangsterski. Oczywiście tego typu opowieści wymyślili Amerykanie” „Ojca chrzestnego”, „Rodzinę Soprano” czy „Zakazane Imperium”. W węgierskim serialu chodzi o to samo co zawsze: o pieniądze, władzę, fajne życie i ewentualnie zerwanie z przeszłością, z bandyterką, co jak wiemy jest niezwykle trudne, bo koledzy z branży nie pozwolą o sobie zapomnieć. Serial jest sprawnie zrealizowany, postaci wyraziste: Niedobra kobieta, Gangster z wątpliwościami, Dzieci, które jak to dzieci wywołują zamieszanie i kłopoty, które końca nie mają.

Wspomniałem o pięknym Budapeszcie, miasto ładnie pokazano z każdej strony i tej znanej Państwu z przepiękną architekturą, majestatycznym Dunajem i zielenią robiącą niezwykłe wrażenie. Poznajemy też ten biedny Budapeszt, blokowiska i ludzi tam mieszkających – widoki znane nam wszystkim. Podsumowując, oglądam to co chcę i lubię, czyli dobrą sensację, obudowaną współczesnymi realiami, do tego niezłe piosenki, fajna pogoda i węgierska kuchnia, która moim zdaniem należy do najlepszych w Europie. Polecam Państwu „Złote życie” po węgiersku, złote ale czy nie pozłacane ?

Kinoman.

 

Autor: J.Hopfer