Nikola Grbić: nowa Urania to świetny obiekt
Bartoszyce gościły finał mistrzostw Polski juniorów w siatkówce, które obserwował m.in. trener reprezentacji Polski Nikola Grbić. Serbski szkoleniowiec, a wcześniej wybitny rozgrywający zasłynął wygraniem z ZAKSA Kędzierzyn-Koźle Ligi Mistrzów. Teraz zamierza z naszą reprezentacją namieszać na Igrzyskach Olimpijskich w Paryżu. Obserwował również mecz Indykpolu AZS-u w hali Urania.
W wywiadzie udzielonym specjalnie Radiu Olsztyn mówimy o olimpijskim złocie, nowej hali Urania, ale także o turnieju w Bartoszycach, który udowodnił, że warto dbać o siatkarski narybek.
Nikola Grbić: Każda federacja powinna to mieć na uwadze. To przyszłość polskiej siatkówki. Zdaję sobie sprawę, że wielu tych zawodników już teraz osiągnęło swój szczyt umiejętności, ale wielu nawet się do niego nie zbliżyło. Ciężko ocenić, kto będzie światowej klasy graczem. W wieku 17-19 lat wszystko się może zdarzyć. Ja w wieku 17 lat nawet nie zbliżyłem się do swojego maksa. W wieku 19 lat byłem dużo, dużo lepszy. Zatem są perspektywy i na każdym etapie można wychwycić kogoś ciekawego.
Maciej Świniarski: Spotykamy się w Olsztynie na meczu PlusLigi. Czy zamierzasz spotykać się z kandydatami do kadry, czy jesteś typem cichego obserwatora?
NG: Obserwuję, rozmawiam, może nie kontroluję, ale trzymam rękę na pulsie. Dostaję sporo informacji od swoich ludzi, kiedy tylko mogę, oglądam transmisje w telewizji. Jest wielu interesujących graczy. Sezon mamy krótki, więc to zupełnie inna bajka niż rok temu. Postaram się wszystko zorganizować tego lata, żeby jak najlepiej przygotować zespół, który pojedzie na igrzyska, żeby wszyscy byli w szczytowej formie. Pewnie, że każdy chciałby znać nazwiska już teraz, ale powtarzam – na koniec sezonu wszystko zsumuję i podejmę decyzje. To będzie zależało od długości sezonu, kontuzji, zdrowia, zatem muszę wziąć pod uwagę wiele czynników. Wiem, że każdy się stara, każdy chce być najlepszą wersją siebie, bo każdy chce pojechać na tę imprezę. To normalne. Nie chcę dawać złudnych nadziei, ale też nie chcę zabijać marzeń. Decyzje będą, ale w odpowiednim czasie.
MŚ: Ok, nie będę zatem pytał, czy nazwiska Jakubiszaka i Hawryluka są w trenerskim notesie, ale zapytam, jak Pan ocenia ich formę w tym sezonie. Dobry sezon czy niekoniecznie?
NG: Myślę, że Jakubiszak bardzo poprawił się w ofensywie, musi dużo pracować w bloku, bo ma ku temu znakomite warunki. Jest bardzo wysoki, więc może naprawdę dużo połapać w tej, powiedzmy, trzeciej strefie. Myślę, że ten sezon jest też bardzo ważny dla Kuby pod względem zbierania doświadczeń. Każdy rok na parkiecie to doświadczenie, które pozwala być lepszym i lepszym. Niezależnie od wyniku to dobry sezon dla nich obu.
MŚ: Mamy rok olimpijski. W jednym z wywiadów wspomniał Pan o złocie. Nie obawia się Pan opinii publicznej, że zbyt odważnie? Może nie powinniśmy być tacy skromni, skoro mamy czołową drużynę świata?
NG: To jest miecz obosieczny. Kiedy zostawałem trenerem ZAKSY, na pierwszych zajęciach powiedziałem, że chcę z wami wygrać Ligę Mistrzów. Traktuję was jak najlepszy zespół w Europie, bo macie ku temu umiejętności i możecie walczyć na równi z najlepszymi na kontynencie. Znasz mnie, jestem skromnym gościem i wiem, że prawdopodobieństwo zdobycia złota nie jest bardzo duże. Nawet jeśli mamy pierwsze miejsce w światowym rankingu. Jednak ta możliwość przecież istnieje. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że tam będzie 8 innych piekielnie mocnych drużyn. Ćwierćfinał ze Słowenią? A może z Francją? Tam nie będzie drużyny, na którą chciałbyś trafić. Wszyscy mogą Cię pokonać. Nie chcę uciekać od odpowiedzialności. Wiem, jaki mamy potencjał i jak potrafimy grać. Chcę to wydobyć z naszych chłopaków, chcę im pokazać, że mają wszystko, żeby sięgnąć po złoto. Trzeba jednak zachować pokorę i zrozumieć, że jeśli chcemy walczyć o złoto, musimy być zdrowi i dawać na parkiecie każdego dnia 120 procent swoich możliwości.
MŚ: Czy pamięta Pan swoją pierwszą wizytę w hali Urania?
NG: Przyjechałem jako trener ZAKSY i pamiętam ten zapach. Był wspaniały, bo przypominał mi czasy juniorskie i zapach hal, w których wtedy grałem. Tę nową też lubię. Świetny obiekt, bardzo ładna i funkcjonalna hala.
MŚ: To nie był Pana pierwszy raz tutaj. Pierwsza wizyta w Uranii miała miejsce w 2007 roku podczas Memoriału Wagnera z reprezentacją Serbii. Zapomniał Pan!
NG: (śmiech) Faktycznie, zapomniałem! Ale rzeczywiście mogło tak być.
MŚ: A wracając do nowej Uranii. Jak się podoba? Zawodnicy pozytywnie mówią o czarnym suficie.
NG: Myślę, że jeśli spojrzymy na nowoczesne hale na całym świecie, to każda ma taki sufit. Tu chodzi o kontrast. Piłka jest żółto-niebieska i możesz lepiej śledzić jej lot. Kłopoty pojawiają się przy jasnym lub kolorowym suficie. Dzięki czerni łatwiej wychwycić piłkę wzrokiem.
MŚ: Jaką szkolną ocenę by Pan wystawił? 5? 5+?
NG: Dla siatkówki to znakomity obiekt. Pewnie, że Gliwice czy Kraków mogą pomieścić po 14 tysięcy osób, ale dla klubu, grając w lidze, to zawsze przyjemniej zobaczyć pełną halę – nawet jeśli to nie jest taki kolos. Umówmy się 15-tysięczna hala dużo kosztuje, a nawet jak przyjdzie 5 tysięcy osób, nie wygląda na pełną. Osobiście na rozgrywki klubowe wolę takie hale, jak ta. Dla mnie – hala na 5.
Posłuchaj rozmowy Macieja Świniarskiego
Autor: M. Świniarski
Redakcja: Ł. Sadlak/M. Rutynowski