Takich postaci w polskim filmie jeszcze nie było. Kutz, Balcerowicz i…
„Pan T.”, prezentowany w Gdyni najnowszy film Marcina Krzyształowicza, to dzieło inne niż wszystkie.
Oprócz powracającego na wielki ekran charyzmatycznego Pawła Wilczaka, nagrodzonego w Gdyni za drugoplanową rolę męską Sebastiana Stankiewicza, a także innych wspaniałych aktorów, w tym Eryka Lubosa, Marii Sobocińskiej, Katarzyny Warnke, Wojciecha Mecwaldowskiego, Jana Nowickiego czy Zdzisława Wardejna, zobaczymy w nim trzy jakże znane, choć nie z ontologią czy metafizyką kojarzone przecież postaci: satyryka Jacka Fedorowicza, śp. reżysera Kazimierza Kutza czy profesora ekonomii Jacka Balcerowicza. Bezbronni wobec wrogiego inteligentom systemu trzej mistrzowie malują żyrafy i rozmawiają o filozofii. Wszystko na porannej zmianie pod czujnym okiem nadzorcy (Jacek Braciak), który zaprasza także na dyskusje o nerkach czy prostacie, ale dopiero po godzinie 22.
Przesycona nostalgią podróż do niezwykłego świata, w którym słynni pisarze i poeci artystycznej bohemy zasiadywali w knajpach i kawiarniach ukradkiem komentując zło otaczającego ich świata. Film w reżyserii Marcina Krzyształowicza – nagrodzonego Orłem i Srebrnymi Lwami na festiwalu filmowym w Gdyni twórcy „Obławy”. W roli głównej odmieniony i powracający w wielkim stylu Paweł Wilczak.
Pośród doborowej obsady filmu prezentowanego w Konkursie Głównym 44. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oraz na 35. Warszawskim Festiwalu Filmowym, zobaczymy również takie gwiazdy jak: Sebastian Stankiewicz, nagrodzony w kategorii najlepsza drugoplanowa rola męska na w Gdyni, oraz Katarzyna Warnke, Wojciech Mecwaldowski, Jerzy Bończak, Jacek Braciak, Bartłomiej Topa, Eryk Lubos, Wiktor Zborowski, Jan Nowicki i wiele innych. Nie zabraknie też aktorskich niespodzianek, w tym brawurowej sceny z udziałem Jacka Fedorowicza, Kazimierza Kutza i Leszka Balcerowicza. Za magiczną i przenoszącą w inną epokę pracę kamery odpowiada Adam Bajerski, autor zdjęć do „Zmruż oczy” i „Sztuczek”. Pełna detali scenografia to dzieło Magdaleny Dipont, która pracowała m.in. przy wielu filmach Andrzeja Wajdy, podobnie jak autorka kostiumów do „Pana T.” Magdalena Biedrzycka.
Powstająca z powojennych ruin Warszawa roku 1953 to miejsce, w którym wszystko jest możliwe. Wszechobecna niepewność, donosy i kontrola oswajane są wódką i dobrym towarzystwem, w podziemiach kościoła daje się słyszeć jazz, a przypadkowe spotkanie w toalecie z I sekretarzem Bolesławem Bierutem może zakończyć się niespodziewaną nietrzeźwością. To wszystko zna z własnego doświadczenia niejaki Pan T. – uznany pisarz, który mieszka w hotelu dla literatów. Mężczyzna utrzymuje się z korepetycji dawanych pięknej maturzystce, z którą łączy go płomienny romans. Pewnego dnia do sąsiedniego mieszkania wprowadza się chłopak z prowincji, który marzy o karierze dziennikarza. Pan T. staje się dla niego mistrzem i nauczycielem. Życie głównego bohatera nabierze tempa, gdy władze zaczną podejrzewać go o niecne zamiary wysadzenia Pałacu Kultury i Nauki, ponętna uczennica zaszokuje go niespodziewanym wyznaniem, a Urząd Bezpieczeństwa zacznie śledzić każdy jego ruch. W tej rzeczywistości pełnej absurdów trudno będzie zachować powagę.
Takiego Bolesława Bieruta polskie kino jeszcze widziało. Wciela się w niego mieszkający na Warmii i Mazurach Jerzy Bończak.
Ł.A/mat. prasowe