Wonder Woman
Chciałem obejrzeć ten film i stało się. Obejrzałem i jestem z tego zadowolony. Tak, to jest film z cyklu o Superbohaterach, ale z tego drugiego Universum z Batmanem i Supermanem, bez Iron Mana i Hulka. Ten film jest inny niż wszystkie do tej pory zrealizowane. To jest poważne kino.
Poważne kino oczywiście w stylu kina przygodowego, komiksowego. Dwa słowa o bohaterce filmu – Diana z walecznego plemienia Amazonek w wyniku filmowych zabiegów fabularnych trafia ze starożytnej Grecji wprost na pola bitewne I wojny światowej. Film ma dobre tempo, mówi o poważnych sprawach, życiu i śmierci, wojnie i pokoju. Grają dobrzy aktorzy, nie ma zbytecznego moralizowania i głupkowatego dowcipkowania. Gal Gadot w roli Wonder Woman jest znakomita, sprawna fizycznie i bardzo ładna. Świetnie wcieliła się w rolę nowoczesnej Wonder Woman, którą już grała w projekcie „Batman vs Superman” i za chwilę pojawi się w „Lidze Sprawiedliwych”. Gadot jest także znana z cyklu „Szybcy i wściekli”, zagrała w trzech filmach tej wyścigowej serii. Jest aktorką z Izraela o wyjątkowej urodzie i moim zdaniem, jest aktorką z przyszłością i nie mam na myśli tylko filmów wyczynowych. Gadot jest po prostu utalentowaną, młodą kobietą, którą stać na więcej niż fantastyczne skoki i strzelanie z łuku w „Wonder Woman”.
Wracając do filmu, nie będę streszczał fabuły, bo to jest bez sensu, takie filmy po prostu ogląda się i tyle. Bo są tu niesamowite efekty specjalne, widowiskowe pojedynki Superbohaterów, fantazyjne rozwiązanie fabularne i na poważnie pokazaną tragedię I wojny światowej. Mamy interesujące postaci drugoplanowe i wielkich aktorów w niewielkich rolach, chyba po raz pierwszy, komiksowo- rozrywkowych. Podsumowując „Wonder Woman” to dobre kino na letnie, deszczowe popołudnie.
O mały figiel bym zapomniał, aktualnie z dziką satysfakcją czytam wspomnienia Keitha Richardsa z Rolling Stonesów, zatytułowane po porostu „Życie”, to ci dopiero wspomnienia.
Kinoman
Redakcja: A.Podbielska