Bliższe Spotkania w Elblągu: Wspomnienia grudnia 1970
W Bliższych Spotkaniach Polskiego Radia Olsztyn wspominano wydarzenia z grudnia 1970 roku. Gośćmi Izabeli Malewskiej i Krzysztofa Kaszubskiego w elbląskim studiu byli Jan Fiodorowicz i Antoni Borowski.
– Jeszcze raz ponawiam Stoczniowcy adresowane do was wezwanie. Przystąpcie do normalnej pracy. Są do tego wszystkie warunki. Jest to także potrzebne, by już wkrótce móc w spokoju witać Nowy Rok – to słowa wypowiedziane przez aktora grającego Stanisława Kociołka w fragmencie z filmu „Czarny czwartek”. Jak potwierdził Jan Fiodorowicz, przewodniczący ZR NSZZ Solidarność w Elblągu, od nich zaczęły się tragiczne w skutkach wydarzenia. Po wysłuchaniu tego apelu stoczniowcy poszli do pracy. Rano 17 grudnia na moście nad torami kolejowymi przy stacji Gdynia-Stocznia otwarto ogień do pracowników stoczni. Zginął wtedy słynny Janek Wiśniewski, czyli elblążanin Zbyszek Godlewski. 23-latek odbywał wówczas praktyki w Stoczni Gdynia.
– W tym czasie w Elblągu było jeszcze spokojnie. Normalnie poszedłem z kolegami do szkoły. Natomiast wszystko zaczęło się dziać 18 grudnia, pojawiły się wtedy czołgi na ulicach. Zwolniono nas wcześniej z zajęć i wracaliśmy do domu ul. generała Bema. Przy komitecie wojewódzkim zebrał się tłum. Tłuczono okna, podpalono główne drzwi. Czołg oddał strzał ze ślepej amunicji. Po powrocie do internatu usłyszeliśmy decyzję o zamknięciu szkoły. Każdy musiał wrócić do domu – wspomina Jan Fiodorowicz.
Kolejnym gościem Bliższych Spotkań w elbląskim studiu był Antoni Borowski, senator pierwszej kadencji i były pracownik Zakładów Mechanicznych im. gen. Karola Świerczewskiego „Zamech” w Elblągu. – Na ulicach miasta panowała atmosfera grozy, którą dodatkowo podtrzymywały patrole milicji. Trzeba był mieć specjalną przepustkę, żeby móc się swobodnie poruszać. – wspomina.
Elbląg był miastem, w którym wyjątkowo mocno bito. Dowódca tutejszych oddziałów milicji miał wydać polecenie „zbijcie ich na miazgę”. – Dwóch moich pracowników trafiło na tzw. ścieżkę zdrowia. Funkcjonariusze okładali ich gumowymi pałkami nawet do nieprzytomności. Kilkoro pracowników zakładu wyjechało nawet na taczkach – dodaje Antoni Borowski.
Posłuchaj Bliższych Spotkań
(podbiel)