Doczekaliśmy się w końcu polskiego horroru? Teaser i plakat „W lesie dziś nie zaśnie nikt”
Julia Wieniawa, Wiktoria Gąsiewska, Gabriela Muskała, Stanisław Cywka, Sebastian Dela, Michał Lupa, Piotr Cyrwus, Olaf Lubaszenko, Mirosław Zbrojewicz, Wojciech Mecwaldowski – kto z nich przeżyje w pierwszym polskim slasherze? „W lesie dziś nie zaśnie nikt” w reżyserii Bartosza M. Kowalskiego wejdzie do kin już w marcu.
Akcja filmu rozpoczyna się dość niewinnie – grupa nastolatków uzależnionych od technologii trafia na… obóz offline. Wspólna wędrówka po lasach bez dostępu do smartfonów nie zakończy się jednak tak, jak zaplanowali to organizatorzy. Będą musieli zawalczyć o prawdziwe życie z czymś, czego nie widzieli nawet w najciemniejszych zakamarkach Internetu. W obliczu czyhającego w lesie śmiertelnego niebezpieczeństwa odkryją, czym jest prawdziwa przyjaźń, miłość i poświęcenie. Czy wyjdą z tego cało, czy w krwistych kawałeczkach?
Polacy spragnieni krwi
Premiera filmu w marcu, ale „W lesie dziś nie zaśnie nikt” już teraz można znaleźć na wielu listach najbardziej oczekiwanych polskich premier tego roku. Nic dziwnego – w polskim kinie do tej pory powstało niewiele horrorów, ani jeden slasher, w którym trup ściele się gęsto i krwiście. Zagraniczne produkcje tego typu, jak „Halloween”, „Krzyk” czy „Piątek trzynastego”, mają status kultowych.
Rodzima kinematografia nie miała szczęścia do kina grozy i dziś horror w Polsce praktycznie nie istnieje. A przecież to pierwotny gatunek kina, który od zawsze cieszył się zainteresowaniem widzów. Jako pasjonat horrorów od dziecka, od lat marzyłem żeby robić takie kino. I mam nadzieję, że nasz slasher choćby uchyli drzwi do tego gatunku w naszym kraju
– mówi Bartosz M. Kowalski. Reżyser dał się poznać jako twórca najbardziej kontrowersyjnego debiutu ostatnich lat – „Plac zabaw”, określany jako horror społeczny, przyniósł mu liczne nagrody na międzynarodowych festiwalach w Gdyni, Londynie, Melbourne, Koszalinie oraz m.in. nominację do paszportu POLITYKI.
Ł.A/mat. prasowe