Kibice Olimpii Elbląg jeszcze poczekają na zwycięstwo swojej drużyny
Drugoligowi piłkarze z Elbląga przegrali przed własną publicznością ze Zniczem Pruszków 0:1. Podopieczni Adama Borosa zaserwowali swoim fanom prawdziwy festiwal niewykorzystanych sytuacji.
W pierwszej połowie oddali kilkanaście strzałów na bramkę Znicza, ale ani razu piłka nie wpadła do siatki. Skutecznymi interwencjami popisywał się Piotr Misztal, który tego dnia momentami dokonywał cudów między słupkami. Bohater tego spotkania skromnie jednak podkreśla, że robił po prostu swoje
Trochę odpocząłem, byłem na ławce, także „ze świeżością” wszedłem do bramki. Ważne są trzy punkty, bo w poprzednich meczach traciliśmy je w doliczonym czasie gry
– mówił Piotr Misztal, bramkarz Znicza Pruszków.
Znicz zwycięskiego gola zdobył w 36. minucie po stałym fragmencie gry. Autorem trafienia był Mateusz Długołęcki, który głową skierował piłkę do siatki Wojciecha Daniela. Olimpia najbliżej wyrównania była w 64. minucie, kiedy to piłka po strzale Rafał Lisieckiego, uderzyła w poprzeczkę. Olimpia ostrzeliwała bramkę gości, ale elblążanom brakowało skuteczności, a niekiedy odrobiny szczęścia. Znicz w praktyce stworzył sobie jedną bardzo dobrą sytuację i ja wykorzystał.
Adam Boros, szkoleniowiec żółto-biało-niebieskich podkreśla, że jego podopiecznym znów zabrakło skuteczności, a w dodatku nie popisała się defensywa
Nie potrafiliśmy być skuteczni, jeżeli chodzi o wykończenie akcji, więc nie zdobyliśmy bramki. Jesteśmy zespołem, który potrafi grać do przodu, ale nie ma tej równowagi między grą w ofensywie i defensywie. Kolejny raz straciliśmy punkty, podobnie jak te ze Stalową Wolą. Pomimo stwarzania sytuacji, przygrywamy mecze
– wyjaśniał Adam Boros.
Autor: J. Żukowski
Redakcja: K. Piasecka