Strona główna Radio Elbląg
Posłuchaj
Pogoda
Elbląg
DZIŚ: -1 °C pogoda dziś
JUTRO: 2 °C pogoda jutro
POSŁUCHAJ

Bezpieczeństwo i dbałość o środowisko. Coraz większy ruch na przejściach dla… zwierząt

Fot. GDDKiA

Jelenie, sarny, ale także tchórze czy zwykłe koty. Sprawdzamy, jakie zwierzęta korzystają ze specjalnych przejść dla zwierząt, budowanych nad drogami szybkiego ruchu.

W województwie warmińsko-mazurskim specjalne przejścia dla zwierząt budowane były przy drogach nr 16, S7 i S51. Najbardziej okazałe przypominają wiadukty nad drogami. Od zwykłych wiaduktów różni je to, że nie da się do nich dojechać. Zupełnie inna jest też nawierzchnia – zamiast asfaltu jest tam gleba, rośnie trawa i krzewy.

Chodzi o to, by jak najbardziej takie przejście przypominało środowisko naturalne, by zwierzęta nie miały świadomości, że idą po dziele ludzkich rąk

– tłumaczy Adam Pietrzak z Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Olsztynie.

Dokładne wytyczne dotyczące liczby i lokalizacji przejść dla zwierząt są zapisywane w decyzjach środowiskowych, wydawanych dla każdej drogi przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska. Są one poprzedzane liczeniem zwierząt w okolicy, a przede wszystkim – sprawdzeniem, czy te zwierzęta mają w zwyczaju przemieszczać się szlakami, które przetnie nowo budowana droga szybkiego ruchu.

Przejścia mają dwa zadania. Chodzi o zapewnienie bezpieczeństwa w ruchu drogowych, ale także o dbałość o środowisko, dbałość o to, by zwierzęta mogły swobodnie migrować, szczególnie że wcześniej korzystały z większego terenu, a droga przecięła to miejsce

– wyjaśnia Karol Głębocki z olsztyńskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.

Po wybudowaniu, przejścia są monitorowane przez leśników – codziennie śledzą kamery ustawione przy przejściu i liczą przechodzące zwierzęta. Dokładne liczby różnią się w zależności od przejścia, potrafią też bardzo różnić się w zależności od roku. Zdarza się, że w jednym roku notowanych jest kilka przejść zwierząt danego gatunku – a w roku następnym już kilkadziesiąt.

Widzimy, że zwierzęta uczą się tych przejść. Zazwyczaj tuż po oddaniu przejścia ruch jest mniejszy, a potem zwierzęta uczą się z niego korzystać

– tłumaczy Adam Pietrzak i dodaje, że z roku na rok na każdym przejściu ruch rośnie.

Na warmińsko-mazurskich przejściach bardzo często widywane są jelenie i sarny – tu obserwowanych jest od niespełna 200 do ponad tysiąca przejść rocznie, zależnie od miejsca. Trzeba przy tym pamiętać, że leśnicy liczą przejścia zwierząt danego gatunku, a nie poszczególne osobniki – bo przecież nie da się jednoznacznie stwierdzić, czy sarna policzona dziś to ta sama sarna, która przechodziła wczoraj, czy może inna. Kamery pokazują także od czasu do czasu przechodzące nad jezdniami wilki, lisy, łosie, jenoty czy tchórze, a nawet niekiedy psy i koty – tu liczba przejść waha się od kilku do kilkudziesięciu rocznie.

Jest jeszcze jeden gatunek leśnych zwierząt, który „lubi” przejścia. To dziki. I tu pojawia się problem – na dwóch przejściach nad drogą S7 dziki były notowane po kilkaset razy w ciągu roku, a przecież rozprzestrzenianie się tych zwierząt to obecnie niestety także rozprzestrzenianie się wirusa ASF. Zauważyły to służby weterynaryjne.

Jest zalecenie Głównego Lekarza Weterynarii, obowiązujące od sierpnia ubiegłego roku, by w tych miejscach – jeśli jest to możliwe – zintensyfikować polowania, by ograniczyć migrację dzików

– przyznaje Mirosław Karczewski, powiatowy lekarz weterynarii w Olsztynie.

Myśliwi stosują się do tego zalecenia, służby weterynaryjne twierdzą też, że odstrzał sanitarny w ostatnim roku przyspieszył.

A jaki jest koszt drogowych przejść dla zwierząt? Jedno przejście nad drogą może kosztować od kilku do kilkunastu milionów złotych – zależy to od terenu i od sytuacji na rynku budowlanym. Gdyby natomiast podsumować wszystkie urządzenia ochrony przyrody – czyli przejścia górne i dolne, ekrany akustyczne, czy siatki ogrodzeniowe – to w przypadku ostatnich projektów drogowych na Warmii i Mazurach pochłaniają one około 9 procent wartości całych inwestycji.

Posłuchaj relacji Andrzeja Piedziewicza

Fot. GDDKiA

 

 

Autor: A. Piedziewicz
Redakcja: A. Dybcio