Indykpol AZS Olsztyn wygrywa po raz siódmy! Stal Nysa postawiła się akademikom
Indykpol AZS Olsztyn wygrał ze Stalą Nysa – czerwoną latarnią PlusLigi 3:2. To siódme zwycięstwo z kolei akademików z Olsztyna.
Olsztynianie zaczęli mecz bardzo dobrze. Uzyskali kilkupunktowe prowadzenie i utrzymywali je do połowy seta, gdy zawodnicy z Nysy zaczęli odrabiać straty. Doprowadziło to do wyrównanej końcówki, w której akademicy zwyciężyli 25:23.
W drugiej partii to goście zaczęli od zbudowania sobie przewagi. Olsztynianie jednak nie dawali za wygraną i kilka razy doprowadzili do remisu. Skończyło się to przy stanie 19:19. Zawodnicy Stali zdobyli 5 punktów, jednocześnie piłkę setową, którą po chwili zamienili w wygrany set.
Trzecia partia to pełna kontrola sytuacji przez przyjezdnych, którzy nie wypuścili prowadzenia w secie ani na moment i wygrali 25:20.
Akademicy musieli postarać się, aby pozostać w meczu. Od początku czwartego seta wzięli się mocno do pracy i systematycznie powiększali przewagę nad rywalem. Olsztynianie pokonali gości w tej partii 25:13.
O wyniku miał zadecydować tie-break. Od początku gospodarze wyszli na 2-punktowe prowadzenie, które utrzymywało się przez większość partii. Indykpol wygrał 15:13 i w całym meczu 3:2.
– Mecz jednak nie wyglądał najlepiej – przyznał rozgrywający akademików Jan Firlej.
Wyglądało to jak w Radomiu – nasza gra nie wyglądała najlepiej, falowaliśmy. Uciekała nam koncentracja i w seriach traciliśmy punkty – to musimy poprawić. Pomimo tego cieszy fakt, że znów udaje się wygrać.
– Jest nieźle, będzie jeszcze lepiej – uważa trener Stali i były zawodnik akademików z Olsztyna Daniel Pliński.
Cały czas brakuje nam szczęścia i stabilizacji. Dalej przed nami praca, której potrzeba też pokory. Ta drużyna cały czas walczy. To są dobrzy zawodnicy, dobrzy ludzie i fajnie mi się z nimi pracuje. To tylko kwestia czasu, kiedy pójdziemy w górę tabeli.
MVP spotkania: Torey DeFalco (Indykpol AZS Olsztyn).
Indykpol AZS Olsztyn – Stal Nysa 3:2 (25:23; 20:25; 20:25; 25:13; 15:13)
Redakcja: M. Rutynowski/M. Świniarski