Strona główna Radio Elbląg
Posłuchaj
Pogoda
Elbląg
DZIŚ: 2 °C pogoda dziś
JUTRO: 2 °C pogoda jutro
POSŁUCHAJ

Robert de Niro kończy 80 lat. Największy żyjący aktor?

Fot. PAP/EPA

17 sierpnia 1943 r. urodził się Robert De Niro – ikona amerykańskiego kina, twórca kreacji m. in. w „Ojcu chrzestnym II”, „Taksówkarzu” i „Wściekłym Byku”. Jako pierwszy zastosował metodę Stanisławskiego w tak radykalny sposób transformując swoje ciało – powiedział krytyk filmowy Łukasz Adamski.

Zagrał w ponad stu filmach, dwukrotnie zdobywając najważniejszą dla aktora nagrodę filmową – Oscara. Nazywany najwybitniejszym przedstawicielem swojego pokolenia i najlepszym aktorem od czasów legendarnego Marlona Brando. Trudno wyobrazić sobie amerykańskie kino lat 70. bez jego wybitnych ról w takich filmach, jak „Ulice nędzy” (1973), „Ojciec chrzestny II” (1974), „Taksówkarz” (1976), „Łowca jeleni” (1978) i „Wściekły Byk” (1980). Za role w „Ojcu” i we „Wściekłym Byku” otrzymał najważniejszą nagrodę amerykańskiego przemysłu filmowego – Oscara, zaś za „Taksówkarza” i „Łowcę” – nominacje. W latach 70., a więc często określanych, jako najlepsze lata kina amerykańskiego, film z De Niro w obsadzie gwarantował sukces.

Robert De Niro urodził się 17 sierpnia 1943 r. w Nowym Jorku. Dorastał w artystycznej rodzinie. Jego ojciec, Robert Henry De Niro, był cenionym w nowojorskim towarzystwie malarzem, później nieco zapomnianym przedstawicielem powojennej szkoły nowojorskiej. Matka zaś, Virginia Admiral, była malarką i poetką, która z przepisywania tekstów na maszynie uczyniła sprawnie działające przedsiębiorstwo. To ona czuwała nad rozwojem artystycznym syna, zapewniając mu kontakt z teatrem i literaturą. Mimo, że rodzice małego Roberta rozwiedli się i ojciec mieszkał osobno, to miał z nim dość dobry kontakt. Dzięki ojcu nauczył się wytrwałości w pracy i zdolności do samokrytycyzmu. To jemu zadedykował wyreżyserowany przez siebie w 1993 r. film „Prawo Bronxu”. Silne charaktery rodziców i dorastanie w nowojorskiej enklawie zwanej „Małe Włochy”, gdzie dołączył do ulicznego gangu zyskując przydomek „Bobby Milk” (pił dużo mleka), ukształtowały dość specyficzny charakter późniejszej gwiazdy kina.

Zadebiutował na scenie mając 10 lat. Było to w szkolnym przedstawieniu „Czarnoksiężnik z Krainy Oz”. Po latach przyznał, że w ten sposób stoczył walkę z chorobliwą nieśmiałością. W wieku 16 lat porzucił szkołę średnią, poświęcając się nauce aktorstwa. Swój warsztat szlifował m. in. pod okiem Lee Strasberga i Stelli Adler.

Debiut na wielkim ekranie przypadł na rok 1963 i film „Wesele”, choć ostatecznie premiera filmu odbyła się sześć lat później. Następnie wystąpił w krótkometrażowym dramacie „Spotkanie” (1965) i we francuskim komediodramacie „Trzy pokoje na Manhattanie” (1965). Bardziej rozpoznawalny stał się jednak dzięki roli umierającego gracza baseballu w „Uderzaj powoli w bęben”(1973). Rok później popularność Roberta De Niro eksplodowała dzięki roli u Francisa Forda Coppoli w drugiej części „Ojca chrzestnego” (1974). Za tę kreację otrzymał pierwszego Oscara. Ciekawostką jest, że razem z Marlonem Brando, który grał Vita w pierwszej części trylogii, są jedynymi aktorami w historii, którzy otrzymali Oscara za grę tej samej postaci. Dzisiaj wielu krytyków uznaje, że De Niro jest najwybitniejszym aktorem od czasów Brando.

Tę dwójkę gigantów kina łączy nie tylko miejsce w historii światowego filmu, ale także metoda Konstantego Stanisławskiego – system gry aktorskiej oparty na realizmie psychologicznym postaci, w którym aktor angażuje w swoją grę cały swój organizm. O ile Brando wypracował własny styl bazując na tej metodzie, to De Niro mocno ten styl rozwinął.

To aktor, który jako pierwszy zastosował metodę Stanisławskiego w tak radykalny sposób transformując swoje ciało

– powiedział Łukasz Adamski.

Nie byłoby De Niro bez Marlona Brando, który jednak nigdy nie transponował swojego ciała, będąc zawsze bardziej Marlonem Brando, De Niro zaś poszedł dalej powodując, że czasem zapominamy, iż podziwiamy na ekranie Roberta De Niro

– wyjaśnił.

W środowisku filmowym mówiło się, że swoją dbałością o szczegóły De Niro doprowadza „do szaleństwa reżyserów i innych aktorów” oraz, że jest ona wręcz „obsesyjna”. Co ciekawe dość rzadko był gotowy, by od razu osiągnąć szczyt możliwości. Najczęściej potrzebował do tego kolejnych dubli. Musiał najpierw poczuć klimat sytuacji, wchłonąć wszystkie niuanse psychologiczne i fizyczne, poczuć energię innych aktorów.

Warto w tym miejscu dodać, że do roli we „Wściekłym Byku” przytył 27 kg. Do „New York, New York” (1977) nauczył się grać na saksofonie. Na potrzeby „Taksówkarza”, by lepiej zrozumieć swojego bohatera, zdobył licencję i pracował wiele godzin jako kierowca taksówki. Spiłował zęby na potrzeby roli w filmie „Przylądek Strachu” (1991), zaś by wypaść wiarygodnie jako młody Vito Corleone, spędził cztery miesiące na Sycylii, ćwicząc tamtejszy akcent. To właśnie na Sycylii przeczytał biografię pięściarza Jake’a LaMotty, którą potem podsunął Martinowi Scorsese, co zaowocowało kilka lat później „Wściekłym Bykiem”.

Nie powinno więc dziwić, że przygotowując się do roli w „Łowcy jeleni” (1978), spędzał czas w towarzystwie hutników, którzy nie zauważyli, że pracuje z nimi słynny aktor i zwracali się do niego po prostu „Bob”.

Niczym kameleon po mistrzowsku potrafił się zmieniać i podejmował zadziwiająco ryzykowne wyzwania, zatracając się w rolach bardziej niż jakikolwiek inny aktor stosujący metodę Stanisławskiego, by osiągnąć jeszcze większą wyrazistość, głębię i doskonałość w kreowaniu postaci

– pisał Shawn Levy w biografii aktora zatytułowanej „De Niro” (2016) .

Aktor znany jest również ze swoich dość specyficznych kontaktów z dziennikarzami. Trudno namówić go na wywiad, a jak już to się uda, to nie ma co liczyć na jego wylewność.

Stał się nowojorską ikoną z prawdziwego zdarzenia, tak na ekranie, jak i w realnym życiu. „Ikona” to odpowiednie określenie człowieka o tak tajemniczym usposobieniu. Właściwie odkąd tylko dziennikarze zaczęli przeprowadzać z nim wywiady, zachowywał się płochliwie jak dzikie zwierzę. (…) A może po prostu był sobą – człowiekiem o niezwykłej odporności emocjonalnej, który niemal od najmłodszych lat uczył się, jak być dyskretnym, powściągliwym i roztropnym

– recenzował amerykański filmoznawca.

Jego przyjaciółka aktorka Meryl Streep oceniła, że jego siła pochodzi z tego, czego nie mówi.

W 1973 r. De Niro nawiązał współpracę z Martinem Scorsese, z którym zresztą luźno znał się jeszcze z czasów młodości – dorastali w tej samej okolicy, mieli wspólnych znajomych. To właśnie pod jego reżyserską pieczą zagrał później większość swoich najlepszych ról, począwszy od „Ulic nędzy”, przez „Taksówkarza”, „New York, New York” (1977), „Wściekłego byka”, „Króla komedii” (1983), „Chłopców z ferajny” (1990), „Przylądek strachu” oraz „Kasyno” (1995). Szczególnie warto tu wyróżnić „Taksówkarza”, w którym pada słynna fraza „You talkin’ to me?” („Do mnie mówisz?”), będąca improwizacją aktora, co pokazuje jego kunszt i znakomite wyczucie sytuacji.

Roztaczał wokół siebie nadprzyrodzoną aurę tajemniczości i emanował grozą, liryzmem, zmysłowością, wyobcowaniem, odwagą, zaciekłością, zaskakiwał albo wzruszał. Jego fascynująca gra aktorska nie miała sobie równych od czasów największej świetności Marlona Brando i Jamesa Deana

– podsumował aktora Levy.

W latach 80. De Niro zagrał w takich filmach, jak „Dawno temu w Ameryce” (1984), „Misja” (1986), „Nietykalni” (1987) i „Zdążyć przed północą” (1988) oraz „Przebudzenia” (1990), za który dostał nominację do Oscara. W 1993 r. wyreżyserował „Prawo Bronxu”, który choć doceniony przez krytyków, nie odniósł oczekiwanego sukcesu finansowego. Później zaczął inaczej dobierać role, występując w nieco lżejszym repertuarze. W 2012 r. otrzymał nominację do Oscara za rolę w „Poradniku pozytywnego myślenia”. W tym czasie wielu zarzucało mu rozmienianie talentu na drobne. Sam aktor twierdził zaś, że już nie musi niczego udowadniać. W roku 2019 powrócił do współpracy ze Scorsese, czego owocem był „Irlandczyk”. Film nawiązujący klimatem do najlepszych aktorskich lat De Niro.

Robert De Niro jest również producentem filmowym i biznesmenem, prowadzi m. in. sieć hoteli i restauracji „Nobu”, z których jeden znajduje się w Warszawie przy ul. Wilczej.

Autor: Ł. Adamski za PAP
Redakcja: M. Rutynowski